Pierwszy raz takie wozy zobaczyliśmy przejeżdżając przez Malagę. Potem spotkaliśmy tabór w drodze do Sewilli. Muszę jeszcze zgłębić temat.
Poza tym pola.
Blog
Pierwszy raz takie wozy zobaczyliśmy przejeżdżając przez Malagę. Potem spotkaliśmy tabór w drodze do Sewilli. Muszę jeszcze zgłębić temat.
Poza tym pola.
Niedawno, u Olgi w szkole było zakończenie roku. W hiszpańskich szkołach teoretyczny koniec roku jest trochę wcześniej niż faktyczny. O co chodzi, nie wiem, jeszcze tego nie ogarnęłam.
Były występy i rozdanie dyplomów szóstoklasistom.
Lidia i Sonia były w grupie technicznej albo pirotechnicznej.
A gdy scena opustoszła…
Gibraltar — typowa angielska ziemia. W Hiszpanii bezchmurnie, a do Skały Gibraltarskiej wisi przyczepiona wielka chmura. Było zimno, od razu założyliśmy bluzy i długie spodnie.
Pojechaliśmy na Europa Point, gdzie jest pomnik upamiętniający rozbicie się samolotu z generałem Władysławem Sikorskim na pokładzie. 200 metrów dalej znajduje się meczet.
Rano postanowiliśmy zjeść typowe brytyjskie śniadanie, żeby poczuć angielską atmosferę, no i poczuliśmy. Śniadanie było brytyjskie, przy stoliku obok siedzieli Arabowie, a kelner nie mówił po angielsku — no tak samo, jak w Londynie.
Rest area, po polsku zwany MOP (Miejsce Obsługi Podróżnych) – wydzielone miejsce wzdłuż autostrady, gdzie podróżujący mogą zatrzymać się, skorzystać z łazienki, zjeść coś przy stoliku, chwilę odpocząć. Widziałam takie w US, w Niemczech, we Francji, ba… nawet w Polsce.
Ale te w Hiszpanii w niczym nie przypominają tych, które znam.
Jeżeli widzisz rycerzy w śliniących zbrojach, matadorów walczących z bykami, tancerki flamenco, arabskie budowle, zabytkowe uliczki, graffiti na murach, a na obiad jesz paellę, to znaczy, że jesteś w Granadzie. Tutaj znajdziesz wszystko, z czym Hiszpania się kojarzy.
Na ulicach spotkasz każdy typ człowieka. Studenci, squatersi, punki, hipsterzy, metale, rastafarianie i prostytutki; Cyganie, Arabowie, turyści. Może, jak będziesz miał odrobinę szczęścia, to uda Ci się spotkać rodowitego Hiszpana.
Granada jest miejscem ludzi młodych i turystów. W wąskich uliczkach handluje się wszystkim, co tylko odwiedzający miasto zechce kupić. Można tutaj zwiedzić chyba każdy rodzaj budowli i obejrzeć najróżniejsze występy, oczywiście za odpowiednią cenę, a w Granadzie wszystko się ceni.
“Broni się jeszcze z wież Alpuhary
Almanzor z garstką rycerzy,
Hiszpan pod miastem zatknął sztandary,
Jutro do szturmu uderzy.”
Konrad Wallenrod, Adam Mickiewicz
Każdy powód do zwiedzania jest dobry. Był Scypion Afrykański, jest i Mickiewicz.
Z Almeríi do Granady pojechaliśmy drogą przez wzgórza Alpujarry. Piękna trasa. Po drodze zrobiliśmy postój. Alek niczym Almanzor stawiał opór hiszpańskiemu urokowi.
Almería — miasto marmuru. W tym regionie Hiszpanii wydobywa się go najwięcej i widać to na każdym kroku. Wszystko jest tutaj marmurowe i wygląda to bardzo ładnie.
Udało nam się dokładnie obejrzeć Alkazabę — wstęp był gratis. Budowla robi wrażenie. Z murów arabskiej fortyfikacji widać port i prawie całe miasto. Chcieliśmy zwiedzić katedrę, ale dzieci wolały ratować gołąbka i schłodzić się w fontannie. Może następnym razem się uda.
Najważniejsze na koniec — w mieście był akurat festiwal piwa.
Z Kartageny, drogą przez góry, pojechaliśmy do Almeríi. Przez całą drogę modliłam się, żeby samochód dojechał bez problemu. Tereny, przez które jechaliśmy, są piękne, ale niebezpieczne. Żar z nieba, zero drzew, brak ludzi i tylko gigantyczne szklarnie.
Kartagena — miasto, które w 209 r. p. n. e. w czasie drugiej wojny punickiej zostało opanowane przez wodza rzymskiego Scypiona Afrykańskiego Starszego i był to główny powód naszej wizyty.
Kartagena to przeciwieństwo Walencji. Tutaj widać kryzys na każdym kroku. Pozamykane sklepy i rozpadające się budynki. Nie za dużo do oglądania, przede wszystkim pozostałości teatru rzymskiego. Ale miasto ma coś w sobie. Czuć klimat południowohiszpańskiej prowincji. Jest gorąco, wszystko jest wypłowiałe od słońca, kurz unosi się w powietrzu, a Arabowie handlują w cieniu rzymskich ruin.
Trochę z innej beczki.
Tydzień temu przy naszej ulicy wywieszono informacje, że 1 czerwca w godzinach 22:00 – 4:00 rano droga będzie zamknięta. Pomyślałam sobie, uuu… jakaś większa sprawa. Na noc ulicę zamykają. Nigdy przecież tego nie robią. W dzień i owszem, jak fiesta, to i pół miasta zamkną, ale w nocy…
Przez ostatni tydzień byłam przekonana, że będą wymieniać warstwę ścierną asfaltu. Wczoraj cały dzień chodziłam podekscytowana. Uuu… asfalt będą zmieniać, uuu…!!!
Wychodzę dzisiaj rano i co widzę…
pasy odmalowali!
Przez 6 godzin odmalowali 4 przejścia dla pieszych i pojedynczą ciągłą linię na odcinku 200 metrów.
Taaa… pewnych rzeczy nigdy się nie nauczę.