Na początek moja prywatna opinia. Nie jestem przeciwko uchodźcom. Co więcej, uważam, że każdy człowiek powinien mieć prawo mieszkać i pracować gdzie chce. Nie jest tak, że wszyscy chcieliby żyć w USA, o ironio powiem więcej, spotkałam nawet kilku Amerykanów, którzy uciekli ze swojego kraju i mieszkali nielegalnie w Polsce. Natomiast, jestem zdecydowanie za tym, by ludzie przemieszczali się zgodnie z ustalonymi zasadami i prawem. Znajdź pracę, przyjedź, naucz się języka, szanuj i przyjmij kulturę danego kraju.
Naturalnie, Polacy przebywający za granicą i pragnący wrócić do ojczyzny powinni mieć pierwszeństwo. A tego nadal w Polsce nie ma. Pamiętam moją ciocię, która po upadku ZSRR wracała do Polski. Mimo tego, że urodziła się w Polsce (na kresach) i miała obywatelstwo polskie, to polska administracja utrudniała jej powrót. Zostawmy ten temat i wróćmy do „uchodźców”.
Uchodźcy
Kto ucieka? – podobno głównie młodzi mężczyźni. W prasie często określani jako dezerterzy, bo zamiast walczyć w swoich krajach, uciekają do Unii Europejskiej. Zastanawia mnie, czy są to rzeczywiście ludzie, którzy uchylają się od obywatelskiego obowiązku obrony swojej ojczyzny, czy pierwsi rozsądni, którzy uciekają z tonącego okrętu.
Historia uczy nas, że ciąg wydarzeń w postaci: kryzys ekonomiczny, rozwarstwienie społeczne, migracje ludności, narastanie niepokojów, chwytliwe ideologie i w końcu eskalacja dużego konfliktu, to scenariusz znany.
Czy okręt tonie? Czy świat zmierza w kierunku, kolejnej dużej wojny? Otwarcie mówi się, że Syria i Irak nie przetrwają w obecnym układzie granic, narzuconych jeszcze przez państwa kolonialne, wśród których na pewno nie było Polski z wiadomych powodów – rozbiory. Jaki to wszystko będzie miało wpływ na Europę? Co Rosja kombinuje? Czy Unia Europejska przetrwa? Zostawmy te pytania na razie na boku. Wróćmy do „uchodźców”.
Gdzie moja żona
Mamy rzesze młodych muzułmanów pragnących osiedlić się w Europie i co dalej? Gdy już ułożą sobie życie, przyjdzie czas by się ożenić i założyć rodzinę. Muzułmanie, w przeciwieństwie do europejskich singli, są bardzo rodzinni. Zapewne 80% z przybyłych mężczyzn poszuka sobie żony w rodzinnym kraju – tak prościej i pewniej. Sprawę można załatwić szybko. Wystarczy wybrać kandydatkę, zapytać rodziców o zgodę, zapytać przyszłą żonę, która z pewnością nie odmówi, bo przecież życie-w-Europie-fajne-jest. I następnego dnia można wybrankę zabrać ze sobą. U wyznawców islamu 2 lata randkowania, rok narzeczeństwa rzadko mają miejsce, większość małżeństw jest aranżowana.
Teraz trochę liczb. Załóżmy, że w przeciągu 4 ostatnich lat przyjechało do Europy milion młodych muzułmanów. 80% z nich pojedzie po żonę do swojego rodzinnego kraju i z nią wróci. Jak wspomniałam, dla Arabów rodzina jest bardzo ważna, dlatego oprócz żony mogą przywieźć jeszcze matkę lub teściową. To przyjmijmy dla równego rachunku, że z miliona osób zrobiło się już dwa. Średnio przyrost naturalny wśród muzułmanów wynosi trochę ponad 2, co daje, już 4 milion osób w drugim pokoleniu i 8 milionów w trzecim pokoleniu. Po około 8 milionów obywateli mają Bułgaria, Szwajcaria czy Austria. 8 milionów, to średniej wielkości państwo w Europie. Dla Niemców czy Francuzów to niedużo, ale Słowacja, Finlandia, Dania, nie mówiąc już o Irlandii czy Norwegii muszą być przerażone.
Czy to dobrze, czy źle? Państwa w Europie są laickie, więc co do zasady, jakiego wyznania są obywatele, rządów nie interesuje. 8 milionów muzułmanów teoretycznie stanowi jedynie problem dla chrześcijan – no tak przynajmniej wydaje się rządzącym. Często nie zdają sobie oni sprawy, że dla muzułmanów nie ma nic gorszego niż ateiści i agnostycy, których na starym kontynencie nie brakuje. Chrześcijanie przynajmniej wierzą w tego samego Boga, a nie np. w złotego cielca zwanego euro.
To, czy Europa będzie chrześcijańska, czy muzułmańska nie stanowi dla mnie większego problemu. Podchodzę do tego jako do normalnego procesu historycznego, umierania i tworzenia się krajów, kultur, mocarstw; więc gdzie problem?
Niemiecki savoir-vivre
Dla Polaka problem zawsze jest albo za wschodnią, albo za zachodnią granicą. Tym razem padło na zachodniego sąsiada. Po pierwsze, uważam, że Niemcy zachowały się bardzo nieodpowiedzialnie, łamiąc unijne prawo i przyjmując bliskowschodnich i afrykańskich emigrantów z Węgier z pominięciem procesu rejestracji. To zachowanie spowodowało tylko jeszcze większy chaos i zachęciło kolejne osoby do przekroczenia granic Unii.
Irytują mnie słowa o europejskiej solidarności. Przecież to właśnie Niemcy wykazały brak solidarności, nie konsultując swojego działania z innymi krajami Unii. Myślę, że Niemcy powinny wziąć odpowiedzialność, że swoje postępowanie i same zająć się uchodźcami, których do siebie zaprosili, a nie próbować rozwiązać problem rękami innych. Co więcej, uważam, że Niemcy nie powinien dostać nawet złotówki z budżetu europejskiego na sprawy związane z uchodźcami, bo nie ustalił swoich działań z pozostałymi krajami.
Złoty biznes
Po drugie, skoro już mowa o pieniądzach, to niemiecki rząd powinien być świadomy, że pieniądze, które dostaną uchodźcy, trafią w większości do przemytników. Ci, na pewno zgłoszą się po zaległe raty. Ewentualnie, azylanci wyślą pieniądze swoim bliskim, by Ci mogli opłacić przemytników, którzy przerzucą ich do Europy, jeżeli inne sposoby zawiodą.
Prawa człowieka
Po trzecie. Ach, Niemcy to wspaniały kraj, ratuje setki tysięcy uchodźców. Daje im jedzenie, ubranie, zapewnia opiekę medyczną i … przerzuca do innych krajów – zdecydowanie mniej atrakcyjnych ekonomicznie. Niemcy okłamują emigrantów i traktują jak worki kartofli. Zachowują się dokładnie tak samo, jak w stosunku do Żydów. Ładują ludzi do środków transportu i wysyłając do obozów… dla uchodźców… w Polsce.
Drogi Niemiecki rządzie, uchodźcy chcą do Niemiec, bo tam są wysokie zasiłki i dobrze prosperująca gospodarkę. Gdyby Polska była krajem mlekiem i miodem płynącym, to nie wyemigrowałoby z niej od 2 do 5 milionów (wg różnych szacunków) młodych Polaków, którzy nie widzieli żadnych perspektyw. Dlaczego myślicie, że uchodźcy zechcą mieszkać w Polsce, skoro nawet Polacy nie chcą tu mieszkać.
Spłacić dług
Na koniec, to co mnie najbardziej zabolało w niemieckiej retoryce. Podobno Polska ma jakiś dług do spłacenia. A ja się pytam jaki? Pewnie za te rzesze emigrantów z 1772, 1793, 1795, kiedy to Polacy nie wychodząc z domów tak masowo „emigrowali” do Prus, Austrii i Rosji, że Rzeczpospolita Polska przestała istnieć na 123 lat.
Podsumowując, jako Polka, bardzo solidaryzuję się z Europą, dokładnie tak samo, jak Europa solidaryzował się z Polską w ’39. A teraz już kończę, bo muszę iść spłacić swój dług wdzięczności z Jałtę.
Zdjęcia z marszu błagalnego o intronizację Jezusa Króla Polski, manifestacji poparcia dla uchodźców i marszu “Polacy przeciw imigrantom”.